Skoro tak to zaczynamy...
Opowiem wam bajkę,
Jak kot palił fajkę...
(ajj, na tą bajkę chyba nie czas,
trudno - rozpocznę wpis jeszcze raz.)
Opowiem wam bajkę o inżynieże,
Jak szył koszulę - sam w to nie wierzę!
Miał wykrój z "Burdy" na białym papierze,
i go zrozumiał - bez ściemy i szczerze!
Zrobił koszulę więc - ot tak "for fun",
dobrze że wyszło, więc dumny jest Pan :).
Ok. Wstęp artystyczno-poetycki mamy za sobą. Otwórzmy więc szafę i przejdźmy "do rzeczy" :). Na początek kilka informacji odnośnie ostatniego wpisu mej lubej:
Tak., jestem inżynierem informatyki (ba, nawet w połowie magistrem).
Tak, moja Nieżona (a co, też tak mogę!) długo namawiała mnie żebym spróbował dotknąć tego dziwnego urządzenie co ma igłę i robi dużo hałasu.
Tak, przeczytałem instrukcję obsługi ( i ją zrozumiałem).
Tak, twierdzę, że da się zrozumieć wykroje z "Burdy" (o tym jeszcze napiszę pod koniec).
Tak, podpieprzyłem mojej lubej maszynę marki Łucznik, model Karolina, numer 2040, kolor biały - wraz z akcesoriami.
Złapałem zajawkę. A skoro zajawka złapana to trzeba korzystać póki jeszcze ten (być może słomiany) zapał nie minął. A więc usiadłem i dokończyłem. Ponieważ główna część koszuli (przody, tył, rękawy, pliski) została już zrobiona - trzeba było zająć się w końcu pierdołami (mankiety, stójka, to takie coś z przodu gdzie są guziki).
Zacząłem oczywiście po swojemu, czyli w innej kolejności niż to było opisane w "Burdzie" :).
Wykrój stójki:
W tym momencie stwierdziłem, że fastryga itp. są zbyt mało inżynierskie.
Mój wybór padł więc na szpilki (ciągle mało inżynierskie, aczkolwiek już bardziej hmm... "mechaniczne"?)
A tak wyglądała "wyszpilkowana" całość:
Zaczynamy więc szycie:
Jakby komuś przyszło do głowy pytanie "a skąd wiesz, w którym miejscu szyć?"
- szpilki zostały tak wbite, że wystarczy szyć przez te miejsca, w których "wchodzą" w materiał.
A tak wygląda przeszyte:
Tutaj strona prawa i lewa (lewa już przycięta i "zowerlokowana")
Mankietów z racji tego iż były robione identycznie nie będę tak szczegółowo pokazywał.
Pokażę tylko wersję gotową:
Ok, skoro mamy już mankiety to chyba czas je przyszyć. W tym miejscu nawiążę do opisu w "Burdzie". Nie mam pojęcia o szyciu zawodowym, przemysłowym itd., a tak prawdę powiedziawszy w ogóle o szyciu pojęcie mam znikome. W "Burdzie" widnieją takowe zdania: "Wywrócić mankiety, przyszyć do dolnych brzegów rękawów. Podwinąć i przyfastrygować wewnętrzny brzeg. Wąsko ostębnować mankiety wzdłuż szwu nasady. Bla bla bla..." I tu mnie trafił inżynierski szlag :). Po co przyszyć? Po co fastrygować? Ehh, jak dzieci... Jako szanujący się inżynier przystąpiłem więc do pracy. Aby skrócić i uprościć czas wykonania pominąłem więc "specyfikację techniczną wykonania" i zrobiłem po swojemu. (Tak tak drogie Panie, inżynierowie w 90% właśnie tak postępują. Teraz już wiecie dlaczego np. Windows się tak często wiesza :)).
A tak w skrócie to wyglądało:
Wstęp:
Rozwinięcie:
Zakończenie:
(Fotki brak, bo szycie to szycie, nic specjalnego.
Jedyne co zrobiłem to zmieniłem "wąskie stębnowanie"
na "ciut szersze stębnowanie" - ok. 6mm od krawędzi)
Kolejnym krokiem było podwinięcie dołu. Tutaj już całkowicie poj... emm... "pojrzuciłem" czytanie opisów i 2x przeszyłem podwinięte podwójnie brzegi z podkładaniem przy maszynie. (Nie mam pojęcia czy mnie ktokolwiek rozumie, ale fajnie to zabrzmiało, tak fachowo i w ogóle. Ogólnie chodzi o to, że z lenistwa się chwilowo obraziłem na fastrygi i szpilki :)).
Oto efekt:
Szycie pierwsze:
Szycie drugie:
Uff. Koniec. Następne w kolejce były przody. Chodzi mi o te takie dziwne pozaginane paski od szyi do samego dołu. Tutaj był lekki problem z opisem (a dokładniej z wykrojem bo w tej "Burdzie" nasrali tam kresek jak porąbani). Mniejsza o to. Postąpiłem ponownie po inżyniersku: szybko, łatwo i tak jak każe logika. Tutaj jednakowoż częściowo powróciłem do szpilek. No wiecie, metal, ostre krawędzie - taki hardcore :).
To są właśnie te porąbane kreseczki.
(No wiem, wiem, niby takie proste, inżynierskie...
Ale mnie jakoś nie przekonały do siebie :))
Szycie pierwsze - podkładane pod maszyną:
Szycie drugie - to już ze szpilkami,
4 warstwy materiału już dość skutecznie mogą odeprzeć ataki precyzji serwowane przez inżyniera:
A tak wyglądały w/w szpilki:
Bez zbędnego chromolenia, Kieszeń też trzeba było przyszyć:
I tyle szycia...
Na koniec kilka wniosków.
Wniosek 1)
Maszyna nie gryzie, a jej obsługa jest banalnie prosta. Nie wiem jak można nie umieć szyć na maszynie
Wniosek 2)
Maszyna potrafi zdziałać prawie że cuda, aczkolwiek ma jedną ogromną wadę: Strasznie ciulate umiejscowienie śrubki mocującej igłę (po prawej stronie). Z racji tego, iż czasami musiałem trochę manewrować materiałem - śrubka ta bardzo często atakowała mój prawy palec wskazujący (i to z niemałą skutecznością). Aż się przypominają słowa Nieżony "Nie kochanie, nic Ci krzywdy nie zrobi". Oszustka ! :)
Wniosek 3)
Opisy z "Burdy" da się zrozumieć. Po dłuższej analizie stwierdzam, że nie każdy jest w stanie tego dokonać ale da się. Nasuwa się tylko jedno pytanie... Po co? Piszą w sposób skomplikowany, dziwnymi słowami (bez krawca z 50cioletnim stażem nie podchodź!), piszą za dużo i w dziwnej kolejności. W większości przypadków dałem radę szyć "na logikę", ewentualnie z pomocą obrazków. W końcu żyjemy w społeczeństwie, które wybiera komiksy zamiast trylogii...
Szczególnym przypadkiem mogą być tu pliski rękawów, których ni cholerę nie dało się zrobić "po burdowskiemu". Po mojemu też wyszło. Nie wiem czy poprawnie - ważne, że wygląda tak jak powinno. Chyba.
Wniosek 4)
Jestem i zarazem nie jestem dumny z koszuli. Co prawda uszyłem - z tego jestem dumny, aczkolwiek uszyte jest byle jak, nie na wymiar (w sumie może to moja wina, że za duży jestem?), krzywo, na szybko itd. , itp...
Wniosek 5)
Maszyna to naprawdę taki komputer z igłą :).
Wniosek 6)
Uszyję coś jeszcze.
Pozdrawiam wszystkie blogerki i mam nadzieję, że nie narobiłem wstydu mojej Nieżonie swoimi wypocinami :).
PS. Bym zapomniał... Oto efekt końcowy:
Wiem, że nie ma guzików.
I tak koszula jest za mała...
I tak materiał był "niekoszulowy"...
I tak to tylko była wersja "beta"...
Przybyłem,
Uszyłem,
Się pochwaliłem.
Pa :).