piątek, 26 października 2012

Halo halo, tu Niemąż, halo... Czy dobrze mnie widać :)?
Skoro tak to zaczynamy...

Opowiem wam bajkę,
Jak kot palił fajkę...
(ajj, na tą bajkę chyba nie czas,
trudno - rozpocznę wpis jeszcze raz.)

Opowiem wam bajkę o inżynieże,
Jak szył koszulę - sam w to nie wierzę!
Miał wykrój z "Burdy" na białym papierze,
i go zrozumiał - bez ściemy i szczerze!
Zrobił koszulę więc  - ot tak "for fun",
dobrze że wyszło, więc dumny jest Pan :).

Ok. Wstęp artystyczno-poetycki mamy za sobą. Otwórzmy więc szafę i przejdźmy "do rzeczy" :). Na początek kilka informacji odnośnie ostatniego wpisu mej lubej:

Tak., jestem inżynierem informatyki (ba, nawet w połowie magistrem).
Tak, moja Nieżona (a co, też tak mogę!) długo namawiała mnie żebym spróbował dotknąć tego dziwnego urządzenie co ma igłę i robi dużo hałasu.
Tak, przeczytałem instrukcję obsługi ( i ją zrozumiałem).
Tak, twierdzę, że da się zrozumieć wykroje z "Burdy" (o tym jeszcze napiszę pod koniec).
Tak, podpieprzyłem mojej lubej maszynę marki Łucznik, model Karolina, numer 2040, kolor biały - wraz z akcesoriami.

Złapałem zajawkę. A skoro zajawka złapana to trzeba korzystać póki jeszcze ten (być może słomiany) zapał nie minął. A więc usiadłem i dokończyłem. Ponieważ główna część koszuli (przody, tył, rękawy, pliski) została już zrobiona - trzeba było zająć się w końcu pierdołami (mankiety, stójka, to takie coś z przodu gdzie są guziki).

Zacząłem oczywiście po swojemu, czyli w innej kolejności niż to było opisane w "Burdzie" :).

Wykrój stójki:


W tym momencie stwierdziłem, że fastryga itp. są zbyt mało inżynierskie.
Mój wybór padł więc na szpilki (ciągle mało inżynierskie, aczkolwiek już bardziej hmm... "mechaniczne"?)


A tak wyglądała "wyszpilkowana" całość:


Zaczynamy więc szycie:


Jakby komuś przyszło do głowy pytanie "a skąd wiesz, w którym miejscu szyć?"
- szpilki zostały tak wbite, że wystarczy szyć przez te miejsca, w których "wchodzą" w materiał.


A tak wygląda przeszyte:



Tutaj strona prawa i lewa (lewa już przycięta i "zowerlokowana")


Mankietów z racji tego iż były robione identycznie nie będę tak szczegółowo pokazywał.
Pokażę tylko wersję gotową:


Ok, skoro mamy już mankiety to chyba czas je przyszyć. W tym miejscu nawiążę do opisu w "Burdzie". Nie mam pojęcia o szyciu zawodowym, przemysłowym itd., a tak prawdę powiedziawszy w ogóle o szyciu pojęcie mam znikome. W "Burdzie" widnieją takowe zdania: "Wywrócić mankiety, przyszyć do dolnych brzegów rękawów. Podwinąć i przyfastrygować wewnętrzny brzeg. Wąsko ostębnować mankiety wzdłuż szwu nasady. Bla bla bla..." I tu mnie trafił inżynierski szlag :). Po co przyszyć? Po co fastrygować? Ehh, jak dzieci... Jako szanujący się inżynier przystąpiłem więc do pracy. Aby skrócić i uprościć czas wykonania pominąłem więc "specyfikację techniczną wykonania" i zrobiłem po swojemu. (Tak tak drogie Panie, inżynierowie w 90% właśnie tak postępują. Teraz już wiecie dlaczego np. Windows się tak często wiesza :)).

A tak w skrócie to wyglądało:

Wstęp:


Rozwinięcie:


Zakończenie:

(Fotki brak, bo szycie to szycie, nic specjalnego. 
Jedyne co zrobiłem to zmieniłem "wąskie stębnowanie" 
na "ciut szersze stębnowanie" - ok. 6mm od krawędzi)

Kolejnym krokiem było podwinięcie dołu. Tutaj już całkowicie poj... emm...  "pojrzuciłem" czytanie opisów i 2x przeszyłem podwinięte podwójnie brzegi z podkładaniem przy maszynie. (Nie mam pojęcia czy mnie ktokolwiek rozumie, ale fajnie to zabrzmiało, tak fachowo i w ogóle. Ogólnie chodzi o to, że z lenistwa się chwilowo obraziłem na fastrygi i szpilki :)).

Oto efekt:

Szycie pierwsze:


Szycie drugie:


Uff. Koniec. Następne w kolejce były przody. Chodzi mi o te takie dziwne pozaginane paski od szyi do samego dołu. Tutaj był lekki problem z opisem (a dokładniej z wykrojem bo w tej "Burdzie" nasrali tam kresek jak porąbani). Mniejsza o to. Postąpiłem ponownie po inżyniersku: szybko, łatwo i tak jak każe logika. Tutaj jednakowoż częściowo powróciłem do szpilek. No wiecie, metal, ostre krawędzie - taki hardcore :).

To są właśnie te porąbane kreseczki.
(No wiem, wiem, niby takie proste, inżynierskie...
Ale mnie jakoś nie przekonały do siebie :))


Szycie pierwsze - podkładane pod maszyną:


Szycie drugie - to już ze szpilkami, 
4 warstwy materiału już dość skutecznie mogą odeprzeć ataki precyzji serwowane przez inżyniera:


A tak wyglądały w/w szpilki:


Bez zbędnego chromolenia, Kieszeń też trzeba było przyszyć:


I tyle szycia...

Na koniec kilka wniosków.

Wniosek 1)
Maszyna nie gryzie, a jej obsługa jest banalnie prosta. Nie wiem jak można nie umieć szyć na maszynie

Wniosek 2)
Maszyna potrafi zdziałać prawie że cuda, aczkolwiek ma jedną ogromną wadę: Strasznie ciulate umiejscowienie śrubki mocującej igłę (po prawej stronie). Z racji tego, iż czasami musiałem trochę manewrować materiałem - śrubka ta bardzo często atakowała mój prawy palec wskazujący (i to z niemałą skutecznością). Aż się przypominają słowa Nieżony "Nie kochanie, nic Ci krzywdy nie zrobi". Oszustka ! :)

Wniosek 3)
Opisy z "Burdy" da się zrozumieć. Po dłuższej analizie stwierdzam, że nie każdy jest w stanie tego dokonać ale da się. Nasuwa się tylko jedno pytanie... Po co? Piszą w sposób skomplikowany, dziwnymi słowami (bez krawca z 50cioletnim stażem nie podchodź!), piszą za dużo i w dziwnej kolejności. W większości przypadków dałem radę szyć "na logikę", ewentualnie z pomocą obrazków. W końcu żyjemy w społeczeństwie, które wybiera komiksy zamiast trylogii...
Szczególnym przypadkiem mogą być tu pliski rękawów, których ni cholerę nie dało się zrobić "po burdowskiemu". Po mojemu też wyszło. Nie wiem czy poprawnie - ważne, że wygląda tak jak powinno. Chyba. 

Wniosek 4)
Jestem i zarazem nie jestem dumny z koszuli. Co prawda uszyłem - z tego jestem dumny, aczkolwiek uszyte jest byle jak, nie na wymiar (w sumie może to moja wina, że za duży jestem?), krzywo, na szybko itd. , itp...

Wniosek 5)
Maszyna to naprawdę taki komputer z igłą :).

Wniosek 6)
Uszyję coś jeszcze.

Pozdrawiam wszystkie blogerki i mam nadzieję, że nie narobiłem wstydu mojej Nieżonie swoimi wypocinami :).

PS. Bym zapomniał... Oto efekt końcowy:



Wiem, że nie ma guzików.
I tak koszula jest za mała...
I tak materiał był "niekoszulowy"...
I tak to tylko była wersja "beta"...

Przybyłem,
Uszyłem,
Się pochwaliłem.

Pa :).

środa, 24 października 2012

Przepis na ..


Przepis na ..
No właśnie na co to jest przepis?
1 Okazały egzemplarz inżyniera informatyki (koniecznie mężczyzna),
2 Maszyna do szycia, (z cyfrowym wyświetlaczem-zachęta dla informatyka),
3 Wykrój męskiej koszuli,
4 Jedna doba
Mój Niemąż  podczas ostatniego pobytu w mojej szyjni zaciekawił się maszyną.
-A jak się nawleka nitkę?


-Mogę sam?
-A co jak zepsuję?
-Ale na pewno mi nie przeszyje palca?
-Zostaw daj mi samemu,
- A co jak mi wciągnie nitkę, zakilka się i nie da rady wyjąć?
-Po co tyle końcówek… ahaaaa stopki mówisz,
-Nie rób za mnie tylko wytłumacz mi,


Tak tak mniej więcej wyglądał początek spotkania Inżyniera z maszyną do szycia. Kilka moich spostrzeżeń. Po pierwsze nie spodziewałam się , że z mojego głupio rzuconego hasła chcesz spróbować wyniknie szycie koszuli męskiej przez mojego Niemęża. Po drugie stwierdził, że maszyna do szycia to tak samo jak z komputerem i kobietą, nawet jak nie dokońca się rozumie to trzeba udawać eksperta. Tym stwierdzeniem mnie powalił…

Stwierdził również, że o zgrozo instrukcje jakie zamieszcza Burda są proste i zrozumiałe i na pewno tworzy je inżynier. Gleba po prostu gleba, COOooo Burdowe instrukcje prosto tłumaczone, od kiedy???
Po około godzinie spędzonej przy maszynie do szycia
-nauczył się jak używać ściegu owerlokowego
-potrafi stebnować
-szyje bez fastrygi ( tylko szpilki)

Nagle słyszę Paśka a masz jakiś męski wykrój?
 Po tych słowach już wszystko wymknęło się z pod mojej i tak marnej kontroli.


Ciekawe co bardziej zafascynowało mojego Niemęża wykroje, opisy czy modelki ?


Jak zawsze mistrzowska precyzja :)


Najpierw powolutku i dokładnie a potem coraz szybciej lecz dalej dokładnie. Brawo!!!


Pliski w koszuli męskiej czyli to co sprawiło najwięcej kłopotu, bandyctwo.
Ale udało się, jak na pierwszy raz to całkiem całkiem... chyba bo też nie jestem ekspertem :P


O to żelazko nie gryzie... i nawet się przydaje :)
(ok ok nie naśmiewam się bo będzie, że wredna kobieta jestem)


Z tego jestem dumna.



Tutaj odbywało się sprawdzanie, i porównywanie siatki rozłożonej koszuli do siatki figur geometrycznych.
Ach mój inżynier.




Hmmm pomino największego numeru, chyba w barach zbyt małe :(
Ale jak to nazwał, jest dopiero wersja beta jego nowej koszuli.

Uwaga to jeszcze nie koniec, ale niestety mój Niemąż musiał jechać do swojego rodzinnego miasta na jakiś czas. Do pociągu zaciągnął ogromną torbę a w niej:
-maszyna do szycia,
-nici,
-wykroje(kobiece, szykują mi się nowe ciuszki ... hmmm... jak mu zapał nie minie),
-materiały,
 i masę dobrych chęci i zapału :)

Kiedy Niemąż skończy szyć to na pewno pochwali się swoją koszulą.

niedziela, 21 października 2012

Kot jaki jest każdy widzi.


Leniwy poranek, leniwe przedpołudnie…. Koniec dość lenistwa. Trzeba zacząć szyć, więc odpalamy maszynę iii, no właśnie i co szyjemy?
Ok, zastanawiamy się, i dalej się zastanawiamy, leżymy na łóżku i się zastanawiamy, oglądamy demotywatory i się zastanawiamy i do cholery jasnej co ja mam uszyć ???
Zaraz zaraz coś miauczy…
Ale gdzie tak miauczy.


Aha miauczy w książkach
Olśnienie, już wiem co uszyję. Uszyję kota, po kilku zniszczonych kartkach, po dwóch wypitych herbatach powstał projekt.


Projekt jest zabieramy się za szycie. Pierwsza ważna decyzja to kolor nici, ostatecznie padło na ten kolor którego jest najwięcej. Szyjemy czerwoną nitką, ale jaki ścieg, jakie naprężenie nitki, jako że wielu rzeczy jeszcze w życiu nie uszyłam trochę potrwałam zanim znalazłam taki ścieg który najbardziej mi pasował.
A sam proces szycia to współpraca z maszyną czasem szło lepiej czasem gorzej, jednak największym psotnikiem okazała się moja inspiracja J




Kosztem mojej cierpliwości powstał taki oto kotek J


Teraz mała zagadka :)
Gdzie jest nowo uszyty kotek ?





wtorek, 16 października 2012

Wyniki Konkursu

Kolejny konkurs Łucznika zakończony powodzeniem.
Z czterech zaproponowanych kategorii wybrałam pierwszą "Projekt Zainspirowany muzyką"
Dzień, a raczej wieczór ogłoszenia wyników, był pełen oczekiwania. Tablica konkursowa przeżywała oblężenie zniecierpliwionych uczestników wyrażenia. 

Aż w końcu są wyniki. :)
Po pierwsze Gratuluję wszystkim wygranym, rywalizacja była zacięta, więc jest, czego gratulować.
Po drugie dziękuję za zestaw stopek, i w zniecierpliwieniu czekam, aż zostanie ogłoszony kolejny konkurs.